piątek, 8 lipca 2016

Abandoned Town Gairo Vecchio


Sardynia pełna jest opuszczonych i magicznych miejsc. Miejsca, które wiele lat temu tętniły życiem dziś pochłania natura. Czasem wystarczy krótka wycieczka przez góry by dostrzec zupełnie inny krajobraz. Niepowtarzalny urok tej wyspy kryje się bez mała za każdym zakrętem.



By zrozumieć historię opuszczonego miasta Gairo Vecchio trzeba cofnąć się wiele lat wstecz do czasów, kiedy pożary i ludzie wycieli w okolicy wszystkie drzewa. Wtedy na zboczu wzgórza powstały piękne, brukowane drogi zmieniające swój kierunek ostrymi zakrętami. Wzdłuż drogi wybudowano kilkupiętrowe domy zdobione pięknymi balkonami, drewnianymi drzwiami i dużymi oknami z widokiem na naprzeciwległe wzgórze, za którym chowa się zachodzące słońce. Duże pokoje pomalowano na niebiesko tak jak błękitne niebo, pod którym ludzie wiedli spokojny żywot.
Tak wyglądało piękne miasto Gairo Vecchio będące owocem ludzkiej nieuwagi.







Przez wycięte wiele lat wcześniej drzewa grunt w otoczeniu miasta stracił swoją stabilność. Nieświadomie rozpoczęty proces destrukcji w powiązaniu z ulewnymi deszczami przyniósł fatalne skutki. W ściany pięknych domów wdzierały się pęknięcia, nabierające na sile przy każdej ze straszliwych powodzi jakie przetoczyły się przez miasto w czasie jego historii. Pierwsza w 1880, następna w 1927, kolejna w 1940 roku. Czwarta, najstraszliwsza powódź przetoczyła się przez miasto w 1951 roku. Była to powódź decydująca, po której życie w Gairo Vecchio nigdy już nie wyglądało tak samo. Po pewnym czasie miasto ostatecznie opuszczono obracając je w legendy o mieście duchów. Ludzie przesiedlili się do położonego 150 metrów wyżej, nowego miasta Gairo Sant'Elena.













Dziś Gairo Vecchio zaskakuje niezwykłym urokiem. Słońce i wiatr wolno kruszy poprzewracane ściany, wdziera się do wnętrza domów przez powybijane okna zdzierając ze ścian resztki błękitnej farby. Drogi pochłania natura chowając za jeżynami kolejne brukowe kostki. Powietrze podsyca zapach ocieranej nogami dzikiej mięty, przez którą przedzieramy się by zajrzeć do wnętrza kolejnych domów. Zaglądamy do pokoi porośniętych drzewami, łapiącymi promienie słońca wpadające przez resztki okien. Urokliwą ciszę przerywają dzwonki wypasanych przez pasterzy owiec skubiących trawę w pokojach przechodzących od domu do domu.

























































Resztki pieca do pieczenia chleba i znak wskazujący pocztę, stojący na końcu długich schodów przypominają o fragmencie utraconej Sardynii.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz